niedziela, 13 kwietnia 2014

Liebster Award

Mój blog został nominowany do Liebster Award przez Finnick Odair..
Nominacja do Liebster Award  jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za ''dobrze wykonywaną robotę''  Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób(informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania, które zadał mi Finnick Odair:
1. Jaki jest twój ulubiony kolor?
2. Kiedy zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
3. Czy łatwo Ciebie wkurzyć?
4. Co myślisz o swoich znajomych?
5. Czy masz takie chwile, że chcesz przestać blogować?
6. Dlaczego ludzie kłamią?
7. Kim jest twój wzór do naśladowania?
8. Wierzysz w magię? Jeśli tak to dlaczego?
9. Twój ulubiony blog?
10. Jaki twoim zdaniem świat byłby bez marzeń?
11. Masz jakieś inne pasje?

Odpowiedzi:
1.Pomarańczowy.
2. Niedawno, ale długo to planowałam.
3. Myślę że tak.
4. Są świetni, nigdy bym ich nie zamieniła.
5. NIGDY. Marzyłam o tym długo i teraz kiedy w końcu mi się udało, nie wyobrażam sobie przestać.
6. Żeby żyło im się lepiej. Dla mnie kłamstwo służy do ułatwiania sobie życia, ludzie kłamią, żeby ich życie było łatwiejsze. Tylko ludzie odważni mówią prawdę.
7. Jennifer Lawrence.
8. Tak, niektórych rzeczy nie da się wyjaśnić i często mówi się o magii.
9. Jest ich kilka :
http://igrzyska-1.blogspot.com/
revange-of-the-dead.blogspot.com
 http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com
 http://may-hungergames-50th.blogspot.com/
 http://hidden-far-away.blogspot.com/
 http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/
Nie potrafię wybrać najlepszego.
10. Smutny.
11. Czytanie, granie na gitarze, fizykoterapia.

Dziękuje za nominacje. Nie spodziewałam się tego. :) 

Nominuje blogi:
 http://igrzyska-1.blogspot.com/
  http://may-hungergames-50th.blogspot.com/
  http://hidden-far-away.blogspot.com/
 http://meganodair.blogspot.com/
Nie ma wystarczającej ilości, ale może dodam kiedy indziej.

Pytania do nominowanych:
1. Jaka jest Twoja szczęśłiwa liczba?
2. Co Cię denerwuje?
3.  Jak długo trwa Twoja przygoda z blogiem?
4. Jak się zaczęła?
5. Myślisz, że magia istnieje?
6. Gdybyś mogła co byś w sobie zmieniła?
7. Kto jest Twoim ideałem?
8. Uważasz, że życie jest sprawiedliwe? Dlaczego?
9. Jaki jest Twój ulubiony pisarz?
10. Jakie są Twoje pasje?
11. Jaki jest Twój ulubiony blog?




 

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 4 Parada trybutów

Jednak mi się udało! :) Napisałam wcześniej,ale teraz naprawdę wątpię, aby udało mi się dodać nn za tydzień ;(
Czytasz= komentujesz
P.s. Mam prośbę, dostałam dwa komentarze z prośbą o wyłączenie weryfikacji, niestety nie ma pojęcia jak to się robi ( co za wstyd-_-), więc jakby ktoś mógł mi to wytłumaczyć to byłabym dozgonnie wdzięczna.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^



…Zobaczyłam go. Kapitol. Taki piękny. Ma wielkie, szare budynki.
 - Jak się podoba? – pyta Simon.
 - Jest cudowny!- wykrzykuje.
 - No nie wiem. – mówi Chris. – Nie ma tu ani trochę zieleni. Żadnych drzew, trawy. I jest jakiś szary. – Po chwili zdaję sobie sprawę, ze mój przyjaciel ma rację. Kapitol oszołamia wyglądem, ale jeśli zastanowić się nad tym dłużej… to jest tu buro.
Dwa różne światy. Dystrykty, wokoło których rozciągają się niekończące lasy i Kapitol, w którym nie widać ani trochę roślin.
Dojeżdżamy na stacje. Jest tu pełno ludzi. Jak budynki szare, tak ludzie kolorowi. Naprawdę i nie chodzi mi tu tylko o ubrania. Są ludzie lekko zieloni jakby mieli chorobę morską, różowi, jak świnie, czerwoni jak krew… i wiele, wiele więcej.
Nasz pociąg się zatrzymuje. Wychodzimy. Wokół nas zebrał się spory tłum. Każdy chce nas dotknąć. W pewnym momencie na mojej szyi poczułam jakby…. Mackę ośmiornicy. Wzdrygnęłam się, ale mój wzrok pozostał niezmieniony - Wszystkim już znana- mina zabójcy. Kiedy Kapitolończycy zobaczyli ją, zaczęli ograniczać się jedynie do ciągłego machania rękami i uśmiechania się.  Oddycham z ulgą kiedy wchodzimy do wielkiego budynku.
 - Teraz Strażnicy zaprowadzą was do waszych ekip przygotowawczych. – powiedział Simon. Tak zrobili.
Strażnik zaprowadził mnie do dużego, szarego pomieszczenia, które wygląda jak połączenie łazienki, gabinetu fryzjerskiego i salonu kosmetycznego.
Moja ekipa przygotowawcza jest…. Dziwna. Składa się z trzech osób.
Pierwsza- kobieta przedstawiła mi się jako Rowena. Wygląda jak wielka, różowa landrynka. Ma różową karnację, włosy, sukienkę, buty, nawet oczy. Druga- kobieta nazywa się Roxan. Całą skórę ma pokrytą brązową sierścią.  Ma czarny, wielki nos psa i długie oklapnięte uszy jamnika.  Trzecia osoba- mężczyzna- Sen

nar, na pierwszy rzut oka wyglądał najnormalniej z nich. Miał tylko żółtą skórę, ale kiedy podał mi rękę na przywitanie zauważyłam, że zamiast paznokci ma zielone, szlachetne kamienie.
Rowena dokładnie mnie myje i depiluje. Sennar robi mi delikatny makijaż, a Roxan rozpuszcza i prostuje włosy. Po chwili zaczyna je upinać. Kiedy kończy mam spięte z tyłu dwa małe kosmyki włosów, które trzymają się dzięki srebrnemu piórku. Wyglądam ślicznie.
 Wkrótce pojawia się mężczyzna z fioletową karnacją i tym samym kolorze garnituru. Co on trzyma w ręce? To chyba jakiś żart.
 - Witaj. Nazywam się Artemis i jestem Twoim stylistą.
 -  Jestem Amanda. To jest mój strój?- zapytałam z niedowierzaniem, bo jest to srebrna zbroja i hełm.
 - Tak, ale poczekaj chwilkę. – po paru sekundach zbroja zamieniła się w sukienkę całkowicie pokrytą srebrnymi cekinami, a hełm znika. – Już lepiej? Ten strój ma symbolizować Twój charakter. Mimo, że jesteś prawdziwą wojowniczką, potrafisz też okazać piękno, które jest w Tobie.
 -  Jest przepiękna. Dziękuje.
 - To moja praca.- wzrusza ramionami. – Ubierz ją. – Zrobiłam jak mi polecił.
 - Jesteś piękna. Chodź za mną. – tak zrobiłam .Zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym znajdowało się dwanaście rydwanów. Zobaczyłam, że Chris ma taki sam strój jak mój, ale po chwili zamienia się w srebrny garnitur w cekinach. Stoi do mnie tyłem. Podchodzę do niego.
 - Hmm… Rycerz w zbroi. Spełnienie marzeń każdej kobiety.- powiedziałam do niego. Odwrócił się gwałtownie.
 ,, Co ja plotę?”- pomyślałam po chwili.
 - Pięknie wyglądasz. – Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo zauważyłam podchodzących do nas trybutów z Pierwszego Dystryktu. Dziewczyna wyglądała pięknie: miała: złotą spódniczkę i stanik, była obwieszona złotymi łańcuszkami i bransoletami. Chłopak był ubrany tak samo, ale bez stanika. Wyglądał przezabawnie.
 - Cześć. Wy jesteście Amanda i Christopher? – Zapytała dziewczyna.
 - Hej. Zgadza się. A wy Astrea i Livon?- odpowiedział Christopher. A Trybuci potaknęli.
 - Macie piękne stroje.- powiedział z lekką zazdrością w głosie chłopak z jedynki.
 - Dziękujemy. Co myślicie o tegorocznych trybutach?
 - Słabeusze. Większość zginie przy rogu.- powiedziała Astrea bez wahania.
 - Osobiście ich zabijemy. – dodaje Livon i wybuchamy śmiechem. Rozmawiamy dość długo omawiając stroje i zachowania naszych rywali. Nagle słyszymy głos z mikrofonu: ,,Trybuci do rydwanów”. Życzymy sobie powodzenia i wykonujemy polecenie. Po jakiś 5 sekundach rusza pierwszy rydwan z naszymi sojusznikami. Zaraz za nim pokłusowały nasze konie, a potem kolejne. Usłyszeliśmy głos Ceasara Flickermana.
 - Nasi trybuci już ruszyli. Widzimy Dystrykt Pierwszy, wyglądają jak Kleopatra i Faraon. Cudowny strój. Dalej widzimy zbroje. Tak to zapewne Dwójka. Wyglądają olśniewająco. Trójka oplątana drutami, czwórka… Zaraz… Co to?... Dystrykt Drugi zmienił strój!!! Teraz mają na sobie stroje ze srebrnych cekinów!!!!
W tym czasie zobaczyłam kilkaset ludzi siedzących na trybunach, machających do nas i wykrzykujących nasze imiona. Zaczęli rzucać różami. Udało mi się jedną złapać. Uśmiecham się i macham nią do publiczności. Ujrzałam na wielkim ekranie swoją twarz i goszczący na niej wielki uśmiech. Dojechaliśmy do końca trasy. Nadeszła pora na przemówienie Prezydenta Snowa.
 - Witajcie Trybuci! Spotkał Was zaszczyt prezentowania swoich Dystryktów w 43 Głodowych Igrzyskach. Powodzenia i niech los zawsze Wam sprzyja. – Wracamy do pomieszczenia, z którego wyruszyliśmy, czeka na nas Simon, Jacqueline i nasi styliści. Razem udaliśmy się do windy. Pojechaliśmy na drugie piętro.
 Od razu poszłam do swojego pokoju. Był pomalowany na mój ulubiony kolor- złoty. Było Tam wielkie łóżko, po dwóch jego stronach stoliczki nocne i lampy, wielka szafa. Przebrałam się i poszłam do jadalni. Zjedliśmy wszyscy kolację i długo rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy skończyliśmy każdy poszedł do swojego pokoju. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Bezskutecznie. Zbyt dużo myśli kręciło mi się po głowie. Jak mi poszło?, Zdobyłam serca tych ludzi?, Może powinnam lepiej grać?
Nie mogę. Muszę coś ze sobą zrobić. Wymykam się z pokoju i wsiadam do windy. Gdzie mogę pojechać?
Ośrodek szkoleniowy. Ale to chyba niedozwolone?
 A co mi szkodzi. Naciskam przycisk.
Kiedy wychodzę widzę dużo porozstawianych manekinów. Od razu zauważam stoisko z nożami i zaczynam ćwiczyć.
Ćwiczę, ćwiczę, bez końca. Mój umysł jest pusty. Przestaje myśleć. Skupiam  się jedynie na rzucaniu. Nic innego się nie liczy.
Słyszę czyjeś kroki. Odwracam się z gotowym do rzutu nożem.
 - Co ty wyprawiasz?!- Słyszę krzyk. To Simon.
 - Nie mogłam zasnąć.- odparłam, nadal trzymając broń.
 - Odbiło Ci? Odłóż to i wsiadaj do windy!! To nie miejsce na takie rozmowy. Wykonałam polecenie. W windzie mój mentor znów zaczął krzyczeć, ale nie zwracałam na niego uwagi, do chwili kiedy dojechaliśmy na drugie piętro.
 - Wiesz dobrze jak nasza rodzina kara niesubordynację.
 - Chyba sobie żartujesz? Jak mam to zrobić? Nie spałam całą noc, jeszcze jutro czeka mnie pierwszy trening!
 - Nie wiem i nie obchodzi mnie to! A zresztą nie jutro, ale dzisiaj. -  Patrzę przez okno, słońce już wzeszło.
 - Jeszcze lepiej! Przestań, przecież nic takiego nie zrobiłam.
-  Ktoś mógł Cie zobaczyć i co wtedy by sobie o Tobie pomyśleli? Jako kolejne pokolenie Ridegway ’ów masz się zachowywać godnie i słuchać przełożonych!
 - Zaczynasz mówić jak mój tata…
- Dość tego! Marsz do pokoju i za pół godziny w jadalni!! - Zamknęłam drzwi trzaskając drzwiami. To jakieś żarty.  

sobota, 5 kwietnia 2014

Rizdział 3 Pociąg


Zapraszam do czytania i komentowania ;)
Niestety nie wiem kiedy będę mogła wstawić następny rozdział. najprawdopodobniej dopiero po świętach (muszę się przygotowywać do testów gimnazjalnych).
Czytasz=komentujesz

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^


Simon jest wysokim, dobrze zbudowanym blondynem. Kiedyś był moim najlepszym przyjacielem, ale po Igrzyskach zmienił się. W pewnym momencie zrozumiałam, że oddala się ode mnie. Dawniej rozmawialiśmy o wszystkim, ćwiczyliśmy razem. Teraz zrobił się niedostępny. Doskonale wiem po czym ta zmiana. Na arenie musiał zabić swoją dziewczynę- Eliz. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi organizatorzy go wyręczą, długą bolesną śmiercią.  Nie miał wyjścia. Mówiłam mu to, ale on jedynie patrzył na mnie pustym wzrokiem.
Dzisiaj znów stał z uśmiechem gratulując mi decyzji. Ale mnie nie oszuka. Widzę w jego niebieskich oczach uczucie, które przed Igrzyskami nigdy nie miało miejsca. Jest to smutek, rozpacz, którą stara się ukryć, aby dać mi siłę do działania.
Weszłam z nim do pociągu. Zaprowadził mnie do salonu, gdzie już czekał na nas Chris. Usiadłam koło niego na kanapie przed wielkim telewizorem. Mentor włączył go od razu, nie pytając o to czy chcemy obejrzeć dożynki. Podstawową reguła, którą nam wpajano od dziecka, było poznać swojego wroga.
W jedynce, z którą i tak będziemy musieli zawrzeć sojusz zgłosili się Astrea i Livon. Obydwoje byli moimi rówieśnikami. Dziewczyna wyglądała niepozornie. Miała długie blond włosy i zgrabną sylwetkę, ale w jej zielonych oczach można było dostrzec błysk zawodowego zabójcy. Z kolei u chłopaka od razu można było dostrzec jaką bronią się posługuje- miecz. To jasne, dlatego że miał szerokie silne ramiona. Był przystojny, dzięki swoim brązowym włosom.
 W trójce wybrano dzieci. Miały około 12 lat. Niegroźni konkurenci. Zginą przy rogu obfitości. Za to  czwórce zgłosił się chłopak, który wyglądał na znakomitego łucznika. Trzeba na niego uważać. Jego koleżanka miała chyba 14 lat. Nie wyglądała groźnie, ale coś mi się w niej nie podobało. Miała bardzo inteligentne oczy. Nie można jej lekceważyć.
W reszcie dystryktów- 15, 14latków, ale raczej niegroźnych. Byli chudzi. Mieli wystraszone oczy.
Po skończeniu transmisji poszłam do swojego przedziału, żeby się odświeżyć i przebrać. Niestety nie mogłam długo cieszyć się samotnością, bo przyszedł Chris.
-Cześć. Chciałem wyjaśnić Ci dlaczego się zgłosiłem…- Patrzył na moją reakcję, ale siedziałam cicho na łóżku. – Zrobiłem to, bo mój ojciec zachorował. Lekarze z Dwójki nie mają pojęcia co mu dolega. Jeśli wygrałbym Igrzyska miałbym dość pieniędzy, żeby zapewnić mu lekarstwa z Kapitolu… Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
-Nie ma sensu, żebym się na Ciebie złościła. Niedługo jedno z nas umrze. Nie jestem zła.-Usiadł obok mnie na łóżku. Otoczył silnymi ramionami. Długo tak siedzieliśmy, a ja marzyłam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety niedługo usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko odsunęłam się od mojego przyjaciela i otworzyłam. To Jackie. Przyszła, żeby zaprosić nas na kolację. Skorzystaliśmy z propozycji. Kiedy weszłam do jadalni zaparło mi dech w piersiach. Jeszcze w życiu nie widziałam tylu potraw! Usiedliśmy wszyscy przy stole i zaczęliśmy ucztę. Rozmawialiśmy o przeciwnikach. Tak jak myślałam, większość niegroźna i nieprzygotowana do życia na arenie, ale Astrea, Livon i Dystrykt 4 - na nich trzeba uważać. Po najedzeniu się do syta każde z nas poszło do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, którą znalazłam w swojej szafie.
Nareszcie miałam chwile na rozmyślania. Jutro dojedziemy do Kapitolu. Już nie mogę się doczekać! Ale tam musi być pięknie. No tak, ale z dojazdem znów będę musiała przybierać twardą minę Zawodowcy, który niczego się nie boi. –Potrząsnęłam głową- w końcu do tego jestem przygotowana. Nic innego nie potrafię robić. –Pomyślałam o Maxie-  Czuję się strasznie… Może nie potrzebnie dawałam mu marne nadzieje? Bo jedno jest pewne. Ja go nie kocham… ale nie mam wyjścia. Mój tata albo wybierze mi męża i będzie nim Max albo sama będę musiała go wybrać. Nie przychodzi mi nikt inny do głowy. Sytuacja bez wyjścia…
Leże w łóżku rozmyślając o moim dawnym życiu, o treningach, które mnie czekają, ale przede wszystkim myślałam o moim najlepszym przyjacielu. I zanim się zorientowałam- zasnęłam. W sen bez obrazów.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Słońce dopiero wychylało się zza horyzontu. Poszłam do toalety.  Wskoczyłam pod prysznic. Wcisnęłam tam parę guzików ze znaczkiem arbuza. Wychodząc z łazienki w ręczniku, zobaczyłam Chrisa siedzącego na fotelu. Zaczęłam na niego krzyczeć.
- Co ty tu robisz?!!! Nie masz w zwyczaju pukać zanim wejdziesz?!!!
-Zrobiłem tak, ale nie słyszałaś, więc postanowiłem wejść bez pozwolenia.- Patrzył na mnie z wielkim uśmiechem.
-Mógłbyś się odwrócić?!- powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zrobił jak mu kazałam. Szybko wzięłam rzeczy, które leżały na łóżku i pobiegłam do toalety. Ubrałam się najszybciej jak potrafiłam. Wyszłam, a Chris patrzył na mnie jakbym ciągle miała na sobie tylko ręcznik.
-Po co przyszedłeś?- Zapytałam, żeby przestał mnie obserwować.
-Żeby Cię obudzić. – Nadal był we mnie zapatrzony jak w obrazek.
-Długo masz zamiar się gapić?!- wybuchłam. Tylko się zaśmiał.
- Pięknie Ci było w tym ręczniku. Może ubierzesz się tak na Paradę?- Nie dał się zbić  z tropu.
-Och, zamknij się!- w tym momencie wszedł Simon i powiedział :
-Dojeżdżamy do Kapitolu.- Szybko dopadłam do okna i.....