Pierwszy rozdział jest długi, ale następne będą krótsze ;) Mam nadzieję, że się spodoba i zostawicie po sobie komentarz.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Otworzyłam
oczy i od razu pomyślałam : ,, Dziś mój wielki dzień! Dziś przyniosę chwałę
drugiemu dystryktowi i rodzicom!’’ Czekałam na to od kiedy zaczęłam chodzić do
Akademii. Marzyłam, że kiedy skończę 16 lat zgłoszę się na trybuta i wygram
Igrzyska, dokładnie jak mój ojciec. Te
marzenia spełnią się dzisiaj.
Rodzice
śpią, więc cichutko zbiegam na dół i szybko zjadam kawałek chleba, popijam go
wodą. Idę do toalety, żeby się odświeżyć i ubrać. Zakładam czarne dresy i białą
koszulkę. Patrzę w lustro i widzę swoje brązowe włosy w zupełnym nieładzie.
Szybko je czesze i związuje w koka.Po raz kolejny ćwiczę minę zabójcy. Moje zielone oczy przyciągają uwagę,za to wzrost... Jestem średniego wzrostu. Zawsze chciałam być wysoka.
Wychodzę z
domu najciszej jak potrafię i szybko biegnę po swojego przyjaciela. Pukam do
drzwi. Od razu otwiera mi wysoki, umięśniony chłopak- Max.
- Hej Am. Co
tak wcześnie?- Pyta na powitanie.
-Wcześnie?-
Patrzę na zegarek jest 6 rano! Z tej ekscytacji nie pomyślałam o spojrzeniu na
godzinę.- Przepraszam, ale dzisiaj mój wielki dzień!
-No tak,
dzisiaj dożynki.- powiedział z niesmakiem i wpuścił mnie do środka. Weszłam do
malutkiego pokoju Maxa i usiadłam na łóżku.- Może byś się nie zgłaszała?
-Już Ci
mówiłam! – Zdenerwowałam się.- Chcę się zgłosić, a ty zgłaszasz się za rok! No chyba
że się rozmyśliłeś?- Dodałam z drwiącym uśmieszkiem.
-Ja? W
życiu! Po prostu martwię się o Ciebie!
- Znowu zaczynasz? W szkole zawsze byłam
najsilniejsza i najsprytniejsza! Potrafię WSZYSTKO co jest mi potrzebne do
przetrwania na arenie.
-Wiem, wiem.
Pójdę się odświeżyć i ubrać. – Tylko potaknęłam i poszłam do kuchni, gdzie
siedziała mama Maxa. Grzecznie się przywitałam i usiadłam. Rozmawiałyśmy o
mojej kreacji na dożynki. Musi wszystkim zapaść w pamięć . W końcu przyszedł
mój przyjaciel i poszliśmy do Akademii na zebranie.
-Akademia,
Dystrykt Drugi, rodzisz się by zabijać…- mówi Max z drwiącym uśmieszkiem.
-Tego uczymy
się od dziecka… Straszne…- powiedziałam po cichu, tak żeby nie usłyszał. Mimo
że jestem jedną z zawodowców mam serce i uczucia. Moje marzenia.. To nie takie
proste. Marzyłam żeby zgłosić się na Igrzyska tylko dlatego żeby zadowolić ojca
i dotrzymać wieloletniej tradycji. Kolejne pokolenia Ridegway'ów zgłaszają się
na trybutów od kiedy tylko wprowadzili Igrzyska. Nie mam wyboru. Nagle dociera
do mnie, że Max coś do mnie mówi.
-Przepraszam,
zamyśliłam się. Możesz powtórzyć? – pytam.
-Jesteśmy
pierwsi. To co ćwiczymy?
- Miecze? - potaknął. Więc poszliśmy na stanowisko i
zaczęliśmy walczyć. Wcale nie żartowałam kiedy mówiłam, że potrafię wszystko co
jest potrzebne na arenie. Mimo że moja
sylwetka tego nie pokazuje, umiem świetnie walczyć mieczem, rzucać nożami
(zawsze mnie to uspokaja) i oszczepem, dobrze strzelam z łuku po za tym ojciec
uczył mnie od dziecka przetrwania w lesie i wyglądu wszystkich jadalnych,
leczniczych i trujących roślin. Kiedy miałam 14 lat zostawił mnie w środku lasu
samą na tydzień, miałam jedynie łuk i kołczan z czterema strzałami. Musiałam
polować, rozpoznawać wszystkie rośliny jadalne i znajdować bezpieczne miejsca
do spania. Czwartego dnia tata znalazł mnie i zaczął rzucać we mnie nożami.
Zranił mnie, ale też dal mi nóż dzięki któremu mogłam robić najprostsze
pułapki. Mimo to nie byłam na niego zła.
Wiedziałam że chce mnie przygotować najlepiej jak potrafi do życia na arenie.
Maxa
pokonałam już po paru minutach, nie był najtrudniejszym przeciwnikiem, ale był
świetny w walce wręcz. Wkrótce zaczęli przychodzić nasi znajomi, więc
przestaliśmy trenować i poszliśmy z nimi pogadać. Wszyscy dobrze wiedzieli, że
zgłaszam się w tym roku na trybuta, więc chłopacy życzyli mi powodzenia, a
dziewczyny pytały o moją kreację.
- Wie ktoś
która jest godzina?- usłyszałam pytanie w tłumie.
- A śpieszno
Ci gdzieś?- Rozpoznałam głos naszego trenera.- Spokojnie nie zajmę Wam
dużo czasu. Mam Wam tylko przypomnieć o paru zasadach. Po pierwsze, w
tegorocznych Igrzyskach biorą udział Amanda Ridegway i Christopher Evans. – Moje
myśli się rozszalały. Dlaczego Chris? Czy też nie wiedział że biorę udział? Ale
to było jasne- jestem Ridegway i niedawno skończyłam 16 lat! W Chrisie
zakochałam się już w pierwszy dzień Akademii. Spojrzał na mnie, to wystarczyło,
ale on traktuje mnie jak przyjaciółkę. Po za tym będzie trudnym przeciwnikiem,
jest równie dobry w walce jak ja. Tyle
myśli tylko w parę sekund. Pomyślę o tym później, skarciłam się. Skup się na
trenerze.- Po drugie, macie wyglądać godnie, nawet kiedy się nie zgłaszacie!
Macie przynieść chwałę naszemu dystryktowi. Zrozumiano?!
- Tak jest! -
Odkrzyknęliśmy wszyscy zgodnym chórem.
-Dobrze. A
teraz do domów szykować się na dożynki!!- Pobiegłam do domu, nawet nie czekając
na Maxa. Wbiegłam do pokoju.
-Uspokój
się, spokojnie, nie daj nic po sobie poznać. To nic, on i tak Cię nie kocha.
Daj spokój, nie oszukuj się!- mówię do siebie na głos. Uspokajam się po chwili
i godnie schodzę na dół, gdzie czeka na mnie mama.
Witaj
córeczko – powiedziała na przywitanie
-Hej mamo.
Skończyłaś moja sukienkę?
-Oczywiście.
Czeka w łazience.- Wbiegłam we wskazane miejsce i zobaczyłam ją. Jaka piękna.
-Muszę ją
przymierzyć!
-Dobrze, ale
najpierw się odśwież.- Wzięłam szybki prysznic, po czym wskoczyłam w moją
sukienkę. Ma kolor ciemnego złota (mój ulubiony!) i sięga mi przed kolana. Wychodzę z łazienki.
-Jest
przepiękna! Dziękuje.- Powiedziałam i pocałowałam mamę w policzek.
-Zawsze do
usług. Chodź teraz Cię umalujemy.- Zabrała mnie do łazienki i zaczęła prace.
Kiedy skończyła przejrzałam się w lustrze. Miałam delikatny makijaż i
wyprostowane włosy.
-Poczekaj tu
chwilkę. Zaraz wrócę.- Potaknęłam, nadal przeglądałam się w lustrze, ćwicząc
minę zawodowca. Mama wróciła po paru
minutach.
- To dla
Ciebie. Wiem od ojca, że możecie mieć przy sobie jedną rzecz ze swojego
dystryktu. Chcę żebyś to nosiła.- Podała mi piękną, ale delikatną złotą
bransoletkę.
-Jesteś
wspaniała. Dziękuje. –przytuliłam ją mocno, bo wiem że nie zobaczę jej przez
parę tygodni, albo już nigdy. Tata zabronił przychodzić mamie do Pałacu
Sprawiedliwości na pożegnanie, bał się że się rozpłaczę.
-Czas iść-
powiedziała trzęsącym się głosem.
-Nie martw
się wrócę. – Powiedziałam na pożegnanie. Szłam godnie z miną zawodowca. Przy nakłuciu
palca nawet nie drgnęłam. Stanęłam w szeregu z innymi dziewczynami w moim
wieku. Zaczęło się. Teraz nie ma odwrotu.
-Witajcie,
witajcie!- powiedziała Jacqueline . ,,Właścicielka’’ naszego dystryktu. Wyglądała
strasznie. Zresztą jak zwykle. Miała mocny makijaż i wściekle zieloną sukienkę
w kształcie bombki.
Odszukałam
wzrokiem Chrisa i zobaczyłam, że on też na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się do
niego jakby nigdy nic się nie stało, a tymczasem byłam na niego wściekle zła za
to, że się zgłosi. Odwzajemnił uśmiech. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Maxa,
nie patrzył był zbyt zamyślony. Kiedy na go widzę… Nie wiem co to za uczucie.
Na pewno inne niż do Chrisa. Maxa
traktuje jak brata, ale on czuje coś więcej do mnie. Powiedział mi to.
Zachciało mi się śmiać. Ja kocham Chrisa, a on traktuje mnie jak przyjaciółkę,
z kolei Max kocha mnie, a ja go traktuje jak brata. Nagle otrząsnęłam się z
myśli i zobaczyłam, że Jackie jest już
przy jednej z kul losuje kartkę z nazwiskiem.
- Zaszczyt
reprezentowania Drugiego Dystryktu w 43 edycji Głodowych Igrzysk otrzymuje…
-Zgłaszam
się na trybuta!!!- Krzyczę nie pozwalając jej skończyć. Wychodzę z szeregu z
groźną miną zawodowcy. Wchodzę na podest, serce wali mi jak oszalałe, ale nie
daje tego po sobie poznać. Muszę być twarda!
-Jak się
nazywasz?- pyta Jacqueline chociaż zna odpowiedź
-Amanda
Ridegway.- przedstawiam się.
-Brawa dla
naszej ochotniczki.-wszyscy zaczęli klaskać, w tym czasie kobieta podeszła do
drugiej kuli i wyciąga karteczkę.
-Drugim
trybutem w 43 edycji Głodowych Igrzysk zostaje Maksymilian…- serce zaczęło mi
walić jak oszalałe.
-Zgłaszam
się na trybuta!- krzyczy Chris. Wchodzi na podest, podaje swoje imię i
nazwisko.
-Oto trybuci
reprezentujący Dystrykt Drugi w tegorocznych Głodowych Igrzyskach! Amanda
Ridegway i Christopher Evans! Podajcie sobie dłonie.- Zrobiliśmy jak nam kazano i weszliśmy do Pałacu Sprawiedliwości. Teraz czeka mnie najgorsze… pożegnanie.