piątek, 30 maja 2014

Rozdział 5 Pierwszy trening

Wybaczcie mi, że tak długo mnie nie było, ale te egzaminy i poprawy ocen mnie przytłoczyły. Mam nadzieję, że rozdział spodoba. Nie wiek kiedy będę mogła dodać następny. Mam nadzieję, że za tydzień.
Czytasz= komentujesz
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^



 - Czy ktoś może mi wyjaśnić co to za kara? – Pyta Chris. Wszyscy siedzimy przy stole, ale nie mam ochoty nic jeść więc jedynie bawię się moją jajecznicą.
 - Amanda będzie musiała ćwiczyć całą noc bez przerwy. Oczywiście będzie osoba pilnująca. – Nadstawiam uszy. Ciekawe kto to będzie.
 - Niestety ja nie mogę jej pilnować, więc zrobisz to za mnie.- Powiedział Simon patrząc a Chrisa. – Chociaż tyle z tego pożytku. Może nawet pozwoli mi zrobić przerwę? Ale z drugiej strony, mam nadzieję, że nie będzie miał ochoty na pogaduszki. Jeszcze tego by brakowało, żebym palnęła coś o tym co do niego czuje.  Koniec z tymi rozmyślaniami.
- Kiedy mamy trening? – zapytałam.
 - Za 30 minut. Pamiętajcie, żeby zawrzeć sojusz z najlepszymi zawodnikami i macie pokazywać to co najlepiej potraficie… - zaczął mentor.
 - Tak, tak już to wiemy. I nie chodzić na nauki przetrwania, bo to jest ,,poniżające’’.- odparłam i poszłam w stronę windy, w połowie drogi odwróciłam się i spojrzałam na Chrisa.
 - Idziesz? - A on do mnie podszedł. Razem zjechaliśmy na piętro z ośrodkiem szkoleniowym. Byli tam: Astrea i Livon walczący mieczami, Chłopak i dziewczyna  z czwórki rzucający oszczepem, Dziewczyna ledwie utrzymywała oszczep w ręku.  Podeszliśmy do trybutów z Jedynki. Przerwali ćwiczenia.
 - Co myślcie, żeby zawrzeć sojusz z czwórką? – Zapytał nas Livon.
- Jestem za. Ale jedynie z tym chłopakiem. Dziewczyna ledwo co trzyma broń. – odpieram.
 - Nie jestem pewna. Wygląda jakby dość dobrze rzucała nożami.- mówi Astrea.
 - Okej. Mam pomysł. Co powiesz na mały zakład? – patrzę na trybutkę z uśmieszkiem. – Sprawdzimy ją, powiemy że chcemy żeby dołączyła do sojuszu, ale najpierw musi się wykazać rzucając nożami.  
 - A o co się założycie? – pyta Chris.
 - Ta która wygra przejmie wszystkie nocne wachty przegranej na arenie. – mówię. A Astrea patrzy na mnie bez przekonania.
 - No co ty? Chyba nie pękasz? – Pytam z wrednym uśmiechem na twarzy.
-  Że co? Ja pękam? Jasne że się zgadzam. – podchodzimy do trybutów, ale nikt się nie odzywa, więc ja to robię.
 - Hej. Jestem Amanda. To Chris, Astrea i Livon. Mamy dla was propozycję. Co powiecie na sojusz?
 - WY z nami? – pyta chłopak. A ja zauważam przebiegłe spojrzenie dziewczyny.
- Dokładnie, ale są dwa warunki. – przejmuje inicjatywę Astrea.
 - Jakie?
- Po pierwsze musicie się nam przedstawić, a po drugie sprawdzić się rzucając nożami.
- Och… okej. Niech będzie.- wiedziałam że się zgodzą. Kto by nie chciał zawrzeć sojuszu z zawodowcami?
 - Więc jesteśmy umówieni. – mówi Livon.
- No to jak? Przedstawicie się?
- Jasne. Przepraszam. To jest Cornelia, a ja jestem Jake.- Podczas naszej pogaduszki sala zaczęła się wypełniać. Byli już wszyscy trybuci. A w tej chwili pojawiła się jakaś kobieta.
- Wszyscy trybuci do mnie.- Każde z nas podeszło.- Witam wszystkich. Dwa pierwsze treningi są zorganizowane, a reszta polega na chodzeniu od stanowiska do stanowiska. Jako przełożona treningów nie radzę ignorować sztuki przetrwania, większość z was zginie śmiercią naturalną, więc radzę się przygotować na każdą okoliczność. Co tam jeszcze… Ach tak w czasie treningów obowiązuje jeden  posiłek. A teraz wszyscy do roboty! – Rozeszliśmy się. Pierwsza była wspinaczka. Ha! To chyba są jakieś żarty! Większość osób nie potrafiła się nawet podnieść, a co dopiero zacząć wspinać! Nasz sojusz poradził sobie nieźle. Jedyna osoba, która się nie wspięła to Cornelia. Cóż za zdziwienie! A nasza Astrea tak w nią wierzyła! A nie mówiłam, że tak będzie? Reszta pospadała przy trzecim ruchomym stopniu. Kolejna była walka na miecze. Każde walczyło z partnerem z dystryktu. Męczyłam się z Chrisem dość długo, ale nie udało mi się wygrać. Że też musiał mnie tak skompromitować! U naszych sojuszników też nie wyglądało to za kolorowo. Astrea przegrała z Livonem a Jake z Cornelią. W reszcie dystryktów nie można było ogłosić zwycięzcy, bo każde z nich skończyło ze skaleczeniami. Teraz nadszedł czas na przerwę.
 - Potrzebujemy jeszcze kogoś do sojuszu. – stwierdził nie pewnie Jake.
 - Ha! Chyba sobie żartujesz! I tak nam wystarczy że będziemy musieli utrzymywać przy życiu Cornelię! – Wykrzyknął Livon.
- Ale on może mieć rację.- powiedziałam po chwili. – To był dawny sposób zawodowców. Biorą dodatkową osobę do sojuszu, a kiedy ona zostaje zabita przez jakąś osobę z sojuszu, oznacza to złamanie przymierza.
 - W sumie…. Może to dobry pomysł. Kogo proponujecie? – Pyta Astrea.
- Jeszcze za wcześnie na ocenę. Poczekajmy do treningów samodzielnych. A przy okazji sprawdzimy Cornelkę. – mówię z drwiącym uśmieszkiem.
Po przerwie na obiad nastąpił czas na strzelanie z łuku. Astrea, Chris, Jake i ja poradziliśmy sobie świetnie. Gorzej z Livonem i Cornelią. Chociaż dziewczynie z czwórki udało się raz strzelić prosto w środek, ale to raczej przypadek, bo wystraszył ją krzyk trybuta, który dostał grotem w nogę. To chyba był chłopak z ósemki.
Wreszcie koniec treningu. Po nieprzespanej nocy jestem praktycznie nie do życia. Wsiadam do windy z Chrisem. Jedziemy na nasze piętro. Idę prosto do swojego pokoju i rzucam się na łóżko. Musze odpocząć przed karą na wieczór.